05.03.2021

dzieci oglądające bańki mydlane na rzutnikuTak wielu zapomniało kto kim jest. Szkoła Minimalna - blog Marcina Stiburskiego http://szkolaminimalna.blogspot.com/?m=1 dla Rodziców i Nauczycieli otrzymał prestiżową gdańską nagrodę za działania na rzecz zmiany edukacji

Wielu komentatorów i twórców postów ubolewa nad stanem Szkoły Faktycznej.
Dlaczego mamy to co mamy? Pandemia tylko pogłębia i utrwala poczucie niestrawności i nierówności systemu.
W Polsce to dość łatwa do analizy zaszłość. Proszę pamiętać, że w pewnym okresie - lata osiemdziesiąte XX wieku (obecni Rodzice naszych uczniów byli wychowankami placówek opiekuńczych i edukacyjnych) mieliśmy przepełnione żłobki i przedszkola, roczniki z klasami od A do G, czy H.

Skąd pozyskiwano nauczycieli?

Rekrutowało się ich z łapanki (jak teraz do sieci handlowych i firm oferujących fotowoltaikę) - tuż po maturze.
Przy okazji obiecywano liczne profity 🙁 z Karty Nauczyciela. Pożyczki bezzwrotne na start. Wręczano też szczegółowy przewodnik do podręcznika i zapisywano na zaoczne, bezpłatne studia.
Na studia dzienne nauczycielskie - zwłaszcza przedmiotów ścisłych robiono kolejne nabory bo brakowało chętnych na nauczycieli przedmiotów. Roczniki wczesnej edukacji uznawane były za jedne z najbardziej licznych. Dla porównania - elektronika na AGH 120 studentów, nauczanie początkowe WSP 200 studentów, wychowanie przedszkolne 36 studentów, fizyka nauczycielska 24 (brak chętnych, drugi nabór)

Nie było też czasu na kształtowanie kompetencji stołecznych i emocjonalnych roczniki były traktowane jako wyselekcjonowane - osoby, które lubią dzieci i potrafią z nimi przebywać w presji czasu i osiągnięć. Niektórzy akademicy pracowali z pasją, niektórzy pełnili funkcję prawdziwych selekcjonerów. Lecz niewielu. Zamiast na rzetelnym przygotowaniu praktycznym skupiono się na pisaniu ścisłych przewodników dla nauczycieli.
A do nich - coraz to bardziej faszerowanych wiedzą encyklopedyczną podręczników.
Bardziej niż staranne kształcenie do pracy w ciągłej relacji doceniano narzędzia.

Czyli prawie wyłącznie podręczniki, ćwiczeniówki i przewodniki. Na koniec założona nowa forma ścieżki rozwoju zawodowego nauczycieli napędziła boom na bardzo kosztowne studia opłacanie prawie w całości przez samych nauczycieli.

2,3 tysiące za rok studiów? To nic. 1800 zł za kurs? To nic. Wyposażenie klas, pracowni? No może najpierw remont dachu 🙁. I racja. Dach ważny.
A pamiętajcie o skali nauczycielskich zarobków i baaardzo długiej ścieżce do tych mitycznych 😁 poborów nauczycieli. Także tę.
Gdy u Finów wypracowano program wstępnej selekcji i starannego wielokierunkowego kształcenia oraz bardzo chudą i strawną podstawę programową - u nas trwała transformacja i babyboom oraz pilna potrzeba wypracowania produktu krajowego brutto. Dzieci przestały przychodzić do szkoły.

Nastał czas dowozu i wielogodzinnego bytowania uczniów w po cichu uwięziennianych placówkach.
I tak - ukryty program szkoły i podwójny dekalog po obu stronach biurka trwa. Jedno się zmieniło. Za MOICH czasów szkolnych przemoc fizyczna była jeszcze normą. Zdecydowanie - nie spotykamy jej teraz w szkole. Natomiast przemoc symboliczna, przemoc w białych rękawiczkach została utrwalona ,,układem sił" w klasie.
Wielkie liczebnie grupy dzieci i młodzieży z samotnym ,,wilkiem" i jego nielubianym bo niezrozumiałym lub uznawanym za marginalny przedmiotem były normą.
Proszę też pamiętać, że to się zaczęło od przedszkola. Warunki stworzyły poniekąd nas nauczycieli i nas dorosłych. 6-latek w szkole z podręcznikiem z 25-27 kolegami, najczęściej w ławce. Tak to było praktykowane i bywa do dziś (gminy przyoszczędzają).
7-10 -latek w bardzo licznej klasie (mogła mieć i ok. 30 dzieci)? O tak! Mnóstwo takich klas I-III poszło dalej. A gdzie? Do przepełnionych klas i jedną godziną historii i wielu godzinami matematyki i języka polskiego.
Mnogość wymogów przedmiotowych i wieeeelu uczniów na jednego nauczyciela zrobiły nam z dnia szkolnego kalejdoskop. Tyle, że w praktyce nie było tak kolorowo.
Czyli tak jak teraz.

Sami powiedzcie i tak z ręką na sercu czy może poznać ucznia, wychowanka i nawiązać prawdziwą, nie zdawkową relację n-l, który pracuje sam z małymi dziećmi lub ze 100 starszymi uczniami w ciągu dnia?
To wielkie paradoksy naszej pracy. Cały dzień w reflektorach na scenie.

I świetnie przygotowany manager nie jest w ciągłej, żywej relacji z pracownikami - ma inne sposoby generowania dobrych wyników. W bardzo liczne relacje nie wchodzi prawie nigdy lub np. raz w roku na święta 😎. Nikt mu nie każe być mentorem dla 25 osobowych grup w sekwencjach godzinnych codziennie 5 dni w tygodniu.
Dla mnie pandemia to nie czas nostalgii i poszukiwania ścieżek powrotu ,,do normalności" (bo ta normalność była chora, wyniszczająca dla dorosłych i uczniów, opresyjna DLA WSZYSTKICH), a czas ochłonięcia, refleksji i woli wszystkich podmiotów zaangażowanych w edukację systemową do... prawie całkowitej przebudowy.

Po pierwsze - ,,nieżyciowych" i nieuprawnionych priorytetów idących z góry. Nie tylko pamięć historyczna i multimedia ( typu ,,zielona pracownia" z zielonymi wyłącznie krzesłami, tapetą z drzewami a żywym 🤣 jedynie ekranem multimedialnym znanego producenta sprzętu i oprogramowania) forsowane od wielu już lat mają wagę w rozwoju przyszłych pokoleń. Wręcz - jest odwrotnie. Tu i teraz, zdrowie fizyczne i psychiczne, real i kompetencje praktyczne, personalizacja są od zawsze wyznacznikami jakości rozwoju i edukacji chociaż prawie o tym zapomniano i jakoś nikt nie ma ochoty sobie przypomnieć.
Tańszą opcją są pomniki.
Żywi jednak jakoś muszą przetrwać tę szkołę i wyjść na ludzi.
Pozdrawiam serdecznie.

fot(o) doświadczenia w przedszkolu :
Bańki mydlane tworzą sześciokątne konstrukty podobne do plastra wosku.

#edukacjanaturalnie
#dzieckobeneficjentemzmiany
#polishreggioemilia
#przedszkolepiekoszow